wtorek, 22 grudnia 2015

VI



Czasami jeśli chce się coś ukryć wystarczy robić to na widoku, w końcu najciemniej jest zawsze pod latarnią, nieprawdaż? Stare powiedzenie, lecz zwykle się sprawdza aż za dobrze. Rodzice jak byłam małym dzieckiem, z resztą według nich zbyt ciekawskim, stwierdzili, że moja ciekawość może doprowadzić mnie kiedyś do samego piekła, noooo nie wiele się pomylili...Zawsze jak coś mnie zaciekawia niczym rasowy dziennikarz albo detektyw dążę do poznania historii, w sumie głównie przez to wylądowałam na takim a nie innym profilu, byłam zdania, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć i to był jeden z moich głównych błędów, poprzez moją ciekawość, motto chwytaj dzień, hmmm sprawy związane z Oliwerem, wbrew wszystkiemu nasza znajomość po ostatnim incydencie nie uległa zakończeniu, wplątałam się w historię rodem z filmu akcji. Niby takie rzeczy nie mają prawa się wydarzyć, a jednak cały czas uczę się by nigdy nie mówić nigdy.
        Nikt z początku nie zauważył dwójki uczniów, którzy wyłonili się z wejścia do damskiej szatni. Wszystkie oczy przechodzących skierowane były w zupełnie innym kierunku. Na schodach obok gabinetu woźnego siedziała dwójka chłopców, naturalnie ich znałam. Co nie oznacza, że ich lubię. Wymieniłam spojrzenie z Różą i tak dostałyśmy już miejscówkę w sali karnej, więc małe ignorowanie nic i tak nam nie pomoże. 
-Kabel!- wypowiedziałam kierując wzrok na rudzielca, który na niemieckim podał profesorce moje nazwisko. A tak z innej beczki, uczy nas ona ponad pół roku a nadal nie zapamiętała osoby, która zawsze komentuje jej słowa z dużą dozą sarkazmu. Zwyczajnym zbiegiem okoliczności zadławił się zjadaną przez siebie zapiekanką. Przerażone spojrzenie jego bliskiego przyjaciela, szczerze mnie rozśmieszało, rudy sam sobie był winny, mógł nie jeść jak zwierze...wtedy uwaga przechodzących skierowała się na nich. Puściłam oko do znajomych przechodzących obok  zanosili się śmiechem na widok Widlaskiego. Spokojnie oparłam się o jeden z pomników obserwując jak macha z paniką w oczach ręką, zamiast od razu iść do skrzydła szpitalnego. Ale od kogo ja oczekuje zdolności logicznego myślenia? 
-Szybciej się jeść nie dało, aaa rozumiem trenowałeś do zawodów, kto zje więcej jak zwierz? W końcu jakoś byś wygrał.- posłałam rudzielcowi sarkastyczny uśmiech, miałam z nim na pieńku od czasów gimnazjum, ciągła rywalizacja, docinki...wstyd przyznać ale w czasach gimnazjalnych byłam zupełnie inna i on górował nad mną, ale dawna ja już dawno temu umarła, a obecna nie ma zamiaru powtarzać historii z ostatnich trzech lat.
-To wcale nie jest śmieszne, Serafin...jak on teraz będzie mówił? Przecież podrażni sobie gardło jeszcze bardziej, a to może doprowadzić do różnych nieciekawych....
-Ojej, myślisz, że mnie to cokolwiek interesuje? Biedactwo.- odparłam przewracając oczami, jeszcze chwila a usłyszałabym diagnozę Widlaskiego po łacinie, to tak samo jakbym ja wyjechała im z łacińskimi formułkami prawnymi...nic by nie zrozumieli. Posłałam Róży porozumiewawcze spojrzenie.
Szłam po schodach w pewnej odległości od tej dwójki, która wychodziła z damskiej szatni a z całą pewnością nie byli dziewczynami. Moja silna intuicja podpowiadała mi, że warto iść za nimi, ponieważ mogę dowiedzieć się czegoś przydatnego. Skrzywiłam się słysząc jak głośno  biegnie za mną Róża ciągnąc ze sobą znalezioną po drodze Klarą.
-Marcelina, gdzie idziesz? Zaraz spóźnimy się na karne zajęcia!
-Cholera! Pławicka, możesz nie iść jak olbrzym.- syknęłam nawet na nią nie patrząc. Wielkie mi co spóźnię się na szlaban, ojej niech się nie popłacze z tęsknoty za moim towarzystwem.  
-Marcelina, czekaj dokąd właściwie idziemy?-spytała szeptem doganiając mnie. Nie odpowiedziałam jej. Sama nie wiedziałam. Nie widziałam najmniejszego sensu jej tłumaczyć, że bawię się w śledzenie jakiś dwóch osób. Domyśliłam się, że zniknęli za rogiem, ponieważ od dłuższego czasu nie widziałam nawet kawałka ich ubrań.
-Nie gadaj tyle, pośpiesz się.- ruszyłam przyspieszonym krokiem. Podsumowując szłam z przyjaciółkami za kimś kogo nie znam, tylko dlatego, że moja niebywała intuicja dawała mi nie mal pewność, że mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego, dodajmy do tego fakt o tym, że powinnyśmy być na zajęciach karnych. A z resztą jak to ujęłam wcześniej chrzanić szlaban. Tak, wplątuję się w kłopoty, ale zawsze z nich wychodzę bez szwanku, spadam niczym kot na cztery łapy. Doszłyśmy do rozwidlenia. Niech to szlag, teraz nie mam pojęcie, którędy oni poszli. Było tylko jedno słuszne rozwiązanie.
-Dziewczyny idziecie w prawo a ja w lewo. Nie pytaj dlaczego jak byś coś albo kogoś zauważyła nie zwracaj na siebie uwagi, tylko daj mi znać wiesz jak.- mrugnęłam porozumiewawczo nie czekając na jej odpowiedź i zbędne pytania ruszyłam w obranym przez siebie kierunku. Niemal słyszałam w głowie jak mówi "Marceliny ciekawość i intuicja i wszystko jasne..."Kamienna posadzka wyglądała jakby nikt tędy nie uczęszczał od dawna, światło migotało. No tak, stara część szkoły zamknięta zwykle dla uczniów, brawo Marcy, wplątuj się w jeszcze większe tarapaty. Osoba z pierwszego roku mogłaby stwierdzić, że nikt tędy nie przechodził od setek lat, ale ja jako doświadczona w sumie też wtedy pierwszoklasistka, ale od pierwszych dni wymykająca się na nocne spacery po szkole doskonale wiedziałam, gdzie ten korytarz prowadzi. Naturalnie do archiwum. Moja szkoła nie tylko trzymała tam stare dokumenty ale i dokumentacje obecnych uczniów. Szłam najciszej jak umiałam. Po 10 minutach dalszej drogi usłyszałam głosy,  wślizgnęłam się do jakieś wnęki. 
-Ty tak na poważnie? Może w końcu mi wyjaśnisz po jaką cholerę chcesz szperać info o tej blondi co "Rekin" się nią interesuje?!-spytał odwrócony do mnie tyłem krótkowłosy chłopak ubrany w mundur. -Coraz ciekawiej.- Przeszła mi przez głowę ta myśl. 
-Proste, blondyna nam znacznie zagraża, zauważ, że zarywał do niej odkąd, a jak w końcu się zgodziła to co chwilę gadka o niej...- odezwał się drugi z nich słabo widoczny z mojego miejsca.
 Cicho wypowiedziałam cisnące mi się na usta przekleństwo a zaraz potem wcisnęłam się w głąb wnęki, teraz jakby mnie zauważyli, miałabym niezłe kłopoty, po za tym dziwne przeczucia kołatały mi się w mózgu.
-Mój drogi, to jest oczywiste. Mam co najmniej kilka powodów.- roześmiał się klepiąc go po plecach, chłopak o włosach czarnych jak pióra kruka. Kojarzyłam skądś ten głos. Muszę przyznać, że teraz byłam jeszcze bardziej ciekawa o co im chodzi i dlaczego chcą się dostać do akt "jakieś" dziewczyny. Po za tym jeśli bym się dowiedziała szczegółów z chęcią bym popatrzyła jak dostają piękny długotrwałą wizytę w sali karnej.
-Stary zaczynam serio niepokoić i zastanawiam się czy zostało ci coś  z mózgu. Przecież jak nas ktokolwiek zastanie w tym miejscu...-pierwszy z nich wydawał się poważnie zaniepokojony.
-To coś wymyślimy. Nie bój dupy jak tchórz, po za tym i tak zapieprzyłeś sprawę gubiąc ten cholerny notes! Mam pewne powody.- odparł mu rozglądając się po pokoju.
-Okey sądzę, że zgłupiałeś. Zauważ, że to głównie przez ciebie i twój genialny pomysł "chodźmy za nią, nic nie zauważy, w końcu to blondyna.."- warknął sarkastycznie. Cicho i bezszelestnie zaczęłam się wycofywać. Zgubiony notes, to głupie przezwisko, które jakiś gość, którego nie znam za mną się drze przeszło od tygodnia, wielokrotna próba spotkania się, przeklęłam pod nosem coś za dużo dziwnych zbiegów okoliczności...szlag, oni próbowali znaleźć moje akta! Phy, powodzenia, na całe szczęście moich z resztą jak i całej klasy prawno-dziennikarskiej znajdują się bezpiecznie pod opieką wychowawcy a w tym szczególnym wypadku samego dyrektora.... Czy ktoś może mnie uświadomić kiedy moje życie stało się tak skomplikowane, dziwne, całkowicie porąbane? Niestety moja intuicja podpowiadała mi, że nie raz mogę mieć problemy przez niektórych.
************************************************************************

-Profesorze Slugiński! Profesorze Slugiński!- wpadłam do sali prawnej z czarującym uśmiechem. Zostałam wezwana z Różą do niego w trybie natychmiastowym...no powodu łatwo się domyślić. Profesor Slugiński nie wiadomo czemu nie ufał ludziom smutnym i zbyt poważnym, jeśli ktoś chciał go sobie zjednać wystarczyło być pogodnym albo chociaż takiego udawać w jego towarzystwie.
-Panno Serafin doszły mnie słuchy o tym, że panienka zignorowała karę i się na nią nie stawiła, z reszta tak jak panna Pławicka. Lepiej żebyś miała dobre tego wytłumaczenie.- odpowiedział mi z lekko zmarszczonymi brwiami siwy już mistrz prawa.
-Owszem profesorze mam wręcz bardzo dobre wytłumaczenie.- założyłam rękę 
na rękę. -Profesorze zna mnie pan i wie pan, że..- nie musiałam kończyć zdania, ponieważ Slugiński dobrotliwie się uśmiechnął i wskazał mi brązowy wyglądający na wygodny fotel. Usiadłam, a profesor usiadł na przeciwko mnie.
-Słucham panno Serafin,nie mogę zarzucić kłamstwa,ponieważ nigdy nie dałaś mi ku temu powodów .
Uśmiechnęłam się zadowolona z słów opiekuna mojego profilu. Zaczęłam opowiadać co spowodowało moją i Róży nie obecność na karze, oczywiście pomijając fakcik przebywania w pobliżu archiwum, nie wiele minęłam się z prawdą, bo wspomniałam, że usłyszałam jak dwóch uczniów z starszej klasy mówi coś o zakradnięciu się do archiwum i tknięta dziennikarskim nosem postanowiłam ruszyć za nimi...ale zawróciłam się gdy spostrzegłam, że faktycznie zmierzają w tamtą stronę oczywiście zaznaczyłam, że nie będę w stanie ich rozpoznać. Sorry ale głupia nie jestem, coś mi mówi, że oni mogliby mi nieźle zaszkodzić.... Słuchał uważnie, pocierając palcami swoją brodę. W jego ufnych oczach pojawiło się zaniepokojenie. Zadumał się poważnie nad właśnie usłyszaną informacją.
-W takiej sytuacji, pochwalam panienki zachowanie.  Porozmawiam z profesor by cofnęła twoją karę..
Mówiłam, że jakoś się wywinę, a po za tym...cenne informacje prosto z archiwum to tylko mit, te naprawdę istotne znajdują się w lepiej pilnowanym miejscu, takie jak choćby gabinet dyrektora.
-Panie profesorze z całym szacunkiem, ale czy mogę już iść?-spytałam unosząc pytają co brew. Zwykle nie dzielę się nawet szczątkowymi informacjami z kadrą nauczycielską, ale to była sytuacja w której ratowałam swoje własne tyły. Raz-wywinięcie się z kary dzięki temu, dwa-oni szukali info o mnie, więc byłabym skończoną idiotką gdybym nie wspomniała o tym panu Slugińskiemu.
-Czy panience coś chodzi po głowie?- spytał wyraźnie zaciekawiony stary profesor. Wyjaśniłam mu przekonująco, że nawet się nie domyślam. To jest sprawa do rozwiązania przez mnie, oni chcieli dokopać się do czegoś o mnie...  Długo milczał zastanawiając się nad moimi słowami. Jako doświadczony prawnik z wykształcenia wyczuwał, że coś pomijam, ale z zaufania do mnie nie dał po sobie tego poznać. Ja w tym czasie rozejrzałam się po gabinecie mistrza kodeksów prawnych, nigdy nie wiadomo kiedy jakiś coś  będzie mi potrzebne, albo jakaś pomoc kodeksu XD. Samo pomieszczenie, nie oszukujmy się nie ma imponujących rozmiarów, barwy ścian są stosunkowo ciemne, ale rozjaśnia je położona na  posadzce żółty dywan.  Nie cierpliwie zerkałam na zegarek, a co jeśli zakradają się do gabinetu dyrekcji po to?! Zerwałam się z fotela, spojrzałam przepraszająco na profesora. 
-Profesorze, przypomniałam sobie o czymś...czy mogę już wrócić do internatu?
-Oczywiście, rozwiążemy to jak najszybciej.
-Naturalnie, do widzenia panie profesorze.- uśmiechnęłam się ironicznie wychodząc z gabinetu profesora ruszyłam ku naszemu pokojowi. Stanęłam przed mahoniowymi drzwiami. Przez chwilę stałam w cichy, nadsłuchując kroków, a nawet oddechu intruza. Obserwowałam czy coś nagle znienacka się nie poruszyło. Gdy nabyłam choć trochę wrażenia, że jest okey, weszłam  do środka. Sofy i fotele pokoju wspólnego damskiego internatu zajmowały nowe dziewczyny co niedawno się przeniosły. Rzuciłam im przelotny uśmiech. Większość już się zaaklimatyzowała i obgadywała profesorów. Przystanęłam nad jedną z grupek słysząc, że obgadują nauczycieli, których najbardziej nie znoszę. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Macie racje. Mam nadzieje, że szkoła wam się podoba.-powiedziałam patrząc na ich uśmiechnięte twarze. Minęłam zajmowaną przez nich sofę i ruszyłam do korytarza prowadzącego do pokojów. Szłam do samego końca korytarza. Otwarłam drzwi i wkroczyłam do środka. Na swoich łóżkach siedziały dwie moje i Róży współlokatorki. Nawet na nie, nie spojrzałam, obie były na drugim roku, tak były od mnie starsze...ale czasami miałam wątpliwości co do ich wieku umysłowego...
-Cześć Marcelina.- opowiedziały razem, chowając coś za plecami. Przewróciłam oczami. Czy one sądziły, że nie zauważyłam jak chowając coś na szybko?
-No hej..co tak chowacie?-przekrzywiłam lekko głowę. Bez słowa sprzeciwu pokazały mi. Spojrzałam na tą rzecz. Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale zachowałam poważną twarz. 
-Czy to są męskie majtki?-spytałam zdezorientowana zerkając na podpis na nich. O fu... odsunęłam się jak najdalej. -Musicie mi to wyjaśnić..- usiadłam na swoim łóżku. Tego jeszcze nie było by ktoś z mojego otoczenia zabrał majtki jakiegoś chłopaka. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać ze śmiechu.
-No słucham..-heh, notes musi zaczekać kilka minut. Słuchałam chaotycznych wyjaśnień na temat obecności owej bielizny. I szczerze zastanawiałam się co ma mniej rozumu niż one.  Jeśli dobrze zrozumiałam ich opowieść to: ukradły je one jakiemuś jak to się wyraziły "ciasteczku klasy A" z mundurówki. Nawet nie chciałam wiedzieć jak mu je ukradły. Potem stwierdziły, że są jakieś dziwne...majtki nie one, chociaż to drugie zakwestionowałabym. I zaczęły się im przyglądać...i wtedy właśnie weszłam ja.
-Heh, nie macie mózgu, co nie? Na litość... pozbądźcie się tych majtek.- powiedziałam krzywiąc się. No tak, zawsze musi się trafić na kogoś z mózgiem wielkości orzeszka...jeszcze tylko 1 i pół roku. Rozumiem "pożyczyć" coś przydatnego, ale majtki? Odczekałam chwilę po ich wyjściu i dopiero wyjęłam z torby czarny notes. Otwarłam go i tak jak myślałam, zobaczyłam niezbyt schludne litery układające się w trudne do odczytania wyrazy. Nie jestem kryptografem ani kryptologiem, rozszyfrowanie tych hieroglifów zajęłoby mi wieki, ale jeśli dobrze myślę, że jest to zguba kolegów z archiwum, to warto poświęcić czas i się trochę nad tym pomęczyć, przecież to może dotyczyć w jakiś dziwny sposób również i mnie...a swoją drogą, tak bardzo oryginalne sobie wymyślili przezwisko na mnie: Blondi, phy ludzie litości, to że mam jasne platynowe włosy wcale nie oznacza iż jestem stereotypową blondyneczką z kawałów typu Barbie girl :p Jednak sporo ludzi przez swoją zuchwałość i stereotypy uważa, że blond=głupia, cóż ze mną jest taki mały aneks, że lubię ucierać nosa tym aroganckim osobnikom...i można być pewnym jednego, że użyję całego swojego sprytu by dowiedzieć się co to ma wszystko wspólnego ze mną, Oliwerem (owszem jestem na niego wściekła za tamto, ale jakimś dziwnym sposobem nie mogę go się pozbyć z mojej głowy)...Problem tkwi w tym czy naprawdę chcę wiedzieć co "TO" oznacza.  
Zamknęłam notatnik i rozejrzałam się po dormitorium. Musiałam go gdzieś schować. Szafka i kufer przy moim łóżku były zbyt oczywiste... Spojrzałam na szafkę nocną Róży i nagle mnie olśniło. Ona wciągu tych miesięcy nie zajrzała tam ani razu. To było idealne miejsce na kryjówkę.

11 komentarzy:

  1. Witaj,
    Przeeepraszam za tak długi poślizg, ale zrobilam sobie długą przerwę od laptopa i trochę mi się nazbierało zaległości. W końcu doszłam i do Ciebie.
    No robi się kryminalne..... Świetny rozdział. Majtki mnie rozbroiły. Nie wiem, co trzeba mieć w głowach.... Naprawdę. Faktycznie jest spryciarą. Uch.Wymigać się od kary. Nie lubię takich ludzi, bez urazy, ale przypominają mi bogaczy i polityków.
    Pozdrawiam serdecznie Irma.
    Zapraszam też do ciebie: pisanieff.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało ;) twoje skojarzenie co do polityków jest bardzo trafne, bo Marcelina *mały spojler* zawsze myślała o karierze polityka :)

      Usuń
  2. Wow rozdział strasznie ciekawy...Lubię taki klimat kryminału :D
    No tak zawsze najciemniej pod latarnią.
    Niezła spryciula z niej..w sumie dobra cecha..tak wymigać się od kary. brawo :D
    Majtki?! Hahaha nie mogę xD
    Czekam na nowy!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział na http://pure-love.blog.onet.pl
      Buziaki :***

      Usuń
  3. Hej kochana :-)

    Cieszę się, że zajrzałaś na mojego bloga i podoba ci się moje opowiadanie oraz dziękuje za zaproszenie na Twojego bloga.

    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, cudny.
    Jak widzę z każdym rozdziałem akcja się rozwija robiąc się naprawdę tajemnicza.Strasznie jestem ciekawa co wydarzy się dalej i po co chłopakom akta Marceliny...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, na który jak mam nadzieje mnie zaprosisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. hej ;) troszkę dawno mnie tu nie było :C muszę chyba troszke nadrobić. No nic, postaram sie to zrobić jak najszybciej. Rozdział jest cudowny!Akcja sie rozwija, robi się tajemniczo. Super!
    Chciałam Cie zaprosić do mnei na nową notkę jeśli masz ochotę

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Majtki? hahaha xd
    Sprytna dziewczyna wymigała się od kary :D

    PS Zapraszam do mnie jeśli masz ochotę http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Majtki? hahaha xd
    Sprytna dziewczyna wymigała się od kary :D

    PS Zapraszam do mnie jeśli masz ochotę http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/ :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :-)
    Serdecznie zapraszam na http://shook-us5-opowiadanie.blog.onet.pl gdzie pojawił się nowy rozdział.
    Liczę, że wpadniesz i pozostawisz swoją opinie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Follow us on Facebook