piątek, 30 października 2015

II

Powoli szłam uliczką w stronę parku. Była godzina 20.00, godzina o której, różne niekoniecznie mile widziane osoby przychodziły się napić w parkowej altance, tak rzadko odwiedzanej przez miejscowych stróżów prawa. W momencie kiedy zdążyłam pomyśleć, co ja tu tak właściwie robię, pozorny spokój zakłócił dźwięk dzwonka mojej komórki.
-Hej, gdzie jesteś?-usłyszałam wręcz hipnotyzujący głos. Przez kilka sekund nie mogłam wydobyć z siebie głosu, tak bardzo zaintrygował mnie jego głos, ta niesamowita barwa dźwięku, dosłownie mogłabym go słuchać bez końca. Potrząsnęłam głową przytomniejąc -Za pięć sekund będę.-odpowiedziałam przyspieszając kroku. Tak, jestem na tyle mądra, iż idę sama, wieczorną porą przez park, spotkać się z chłopakiem, którego przelotnie widywałam na mieście czy w mojej starej szkole. To się nazywa mądrość punkowca ;) Lecz życie mamy tylko jedno i szczerze mówiąc chyba do jego końca żałowałabym, gdybym się w końcu nie zdecydowała z nim spotkać. Jak zawsze w moim przypadku ciekawość zwyciężyła, ktoś mądry powiedział, że w końcu zaprowadzi mnie do piekła. W sumie może ma racje, ale pamiętajmy przecież Niebo jest tak blisko Piekła, a żeby odnaleźć swój własny raj, nie raz trzeba przejść przez najgorsze piekło, o czym wielokrotnie się z czasem przekonałam, ale wróćmy do momentu, gdy zmierzałam na moją pierwszą z nim randkę. Teraz nie było już odwrotu, nie mogłam zawrócić jak zwykły tchórz, owszem można powiedzieć, że lekko się stresowałam czy zrobię na nim dobre wrażenie, czy będę miała właściwie o czym z nim rozmawiać, czy nie zapadnie krępująca cisza zabijająca wszelkiego ducha konwersacji, i czy on tam właściwie będzie... Do cholery! Czemu właściwie miałoby go nie być, przecież od roku próbował się ze mną umówić i kiedy w końcu  się zgodziłam, zrezygnowałby? Nie sądzę! Z odrobinę większą pewnością siebie szłam, myśląc o tym jak może wyglądać nasze spotkanie, obok osławionej altanki. Z perspektywy czasu może to nie był najlepszy wybór, ale co zrobić czasu się nie cofnie...
-Ej! Ty! Blond dupcia!-dobiegł mnie lekko zapity głos jednego z chłopaków okupujących słynną altankę -Nie widziałaś może naszego kolegi Michała?
Obejrzałam się przez ramię, sześciu ogolonych na łyso, ubranych w strój przejęty od typowych Rude Boys... Uśmiechnęłam się ironicznie. Dobrze wiedziałam kim są. Skinheadzi, na samą myśl o tym typie robi mi się nie dobrze, oj żebym ja to tylko raz wdawała się z nimi słowne potyczki, nie lubiłam  takich ludzi szerzących wrogość do innych kto nie jest z Polski,nacjonaliści, a raczej neofaszyści.*
-Nie. Ale sprawdźcie czy przypadkiem nie skacze z mostu...z resztą wy też moglibyście iść w jego ślady.
Nie czekając na ich reakcje odeszłam, nie chciałam by On na mnie długo czekał, szczerze mówiąc nie wydawał się cierpliwą osobą i miałam rację, że do najcierpliwszych nie należał. Zobaczyłam jego postać już z daleka, czekał oparty o swój rower. Gdy mnie zobaczył wąska linia jego ust ułożyła się w uśmiechu. Powoli, być może z lekka nie pewnie podeszłam bliżej niego. On. Wyglądał prawie tak jak sobie go wyobrażałam.
-Cześć jestem Oliwer.-chwycił moją rękę tajemniczo się uśmiechając i dosłownie lustrował mój wygląd. Czarny top na ramiączkach z no...szczerze niezbyt małym dekoltem, krótkie jeansowe spodenki, a w tali zawiązana za rękawy czarno-czerwona koszula w kratę, mój zwyczajny punkowy styl. Nie miałam zamiaru stroić się niczym plastikowa laleczka Barbie, chciałam,że jak ma mnie poznać, aby poznał, zobaczył prawdziwą mnie a nie kogoś kogo bym udawała. Jak mu się spodobam, nie powiem byłoby mi miło, a jak nie...to trudno. Takie jest życie, żyjmy chwilą- po prostu Carpe Diem!
-Miło cię poznać, jestem Marcelina.-odpowiedziałam mu uśmiechając się, jednocześnie również dokładnie badając jego wygląd. Oliwer, był od mnie wyższy dosłownie o głowę i stanowił całkiem niezły kontrast do mojej osoby. On, wysoki, opalony, brązowooki z włosami czarnymi niczym pióra kruka, w czarnym topie i krótkich spodenkach, a ja? Ja no cóż, średniego wzrostu blondynka o oczach szaro-niebieskich, tak często nazywanymi stalowymi, o jasnej niemal porcelanowej karnacji z ledwo co i to z wielkim trudem złapaną opalenizną. Lecz czy przeciwności się nie przyciągają?
Trzymając mnie za rękę zaczął prowadzić mnie na schody za miejscową halą sportową, miejsce znane wśród okolicznej młodzieży doskonale jako kącik randek. Panowała cisza, zmącona jedynie śpiewem ptaków i naszą rozmową, wprost idealnie by się z kimś zapoznać...
-Proszę, powiedz mi coś o sobie.-palcem robił małe kręgi po wewnętrznej stronie mojej dłoni.
-A co chciałbyś wiedzieć?-spytałam przyglądając się rysom jego twarzy, wyraźnie wskazywały na to, że uwielbia czuć adrenalinę...och, skądś to znam.
-Wszystko.-odparł z rozbrajającą szczerością.
-To pytaj.-roześmiałam się razem z nim.
-Hmm nie wiem od czego zacząć. Wiesz bardzo mi się podobasz...-urwał. Może i to głupie, ale lekko zarumieniłam się, gdy niespodziewanie podniósł mnie i posadził na swoich kolanach.
-Hehehe do twarzy ci z rumieńcami.-założył niesforny kosmyk moich włosów za ucho -A ja ci się podobam?-spytał poważniejąc.
-Tak, inaczej by mnie tu nie było.-mrugnęłam do niego.
-Ano tak. Tak z ciekawości gdzie chodzisz do szkoły?
-Tutaj, mały lokalny patriotyzm-uśmiechnęłam się -A dokładniej Liceum.
-Ooo a jaki profil?-jego ręka wędrowała po moim udzie i zatrzymała się na kolanie.
-Prawniczy.-tak,dostrzegam tą ironię punkowiec prawnikiem, osoba ,która z definicji łamie prawo uczy się na organ przestrzegania prawa, no cóż im lepiej się je zna tym łatwiej balansować na jego granicy.
-Znasz może Huberta Warena?
-No kojarzę, jest ze mną w jednej klasie..-uniosłam lekko brew skąd nagle to pytanie, o jedną z najcichszych osób w klasie?
-To mój daleki kuzyn, miał dwójkę z wos-u, ale znalazł się wielki prawnik...-cicho zachichotał. Nic się nie odezwałam, ale jestem przekonania,że to nie oceny są miarą naszych umiejętności.
-Naprawdę?
-Tak, ale to daleka rodzina.
-A ty do jakiej chodzisz szkoły?
-Technikum. Zmieńmy proszę temat... czym się interesujesz.-poczułam jak znów zaczął kreślić palcem kręgi po wewnętrznej stronie mojej dłoni.
-Muzyką, rysunkami, fotografią i tak dalej.
-Yhym, artystka z ciebie. Ja za to uwielbiam sporty ekstremalne i motoryzacje. Może następnym razem przewiozę cię moim motorem.-delikatnie musnął nosem moje włosy.-Palisz? Pijesz?
-Palić nie palę, nie lubię podążać ścieżką udeptaną przez innych. A od czasu do czasu napiję się czegoś mocniejszego.- uśmiechnął się jakby mi nie dowierzał, tak, istnieją jeszcze nastolatki, których nie jara palenie...nagle przybliżył swoją głowę do mojej -Kotek całowałaś się już kiedyś?
Nie,do jasnego gwintu mam 16 (wtedy jeszcze miałam) lat i się nie całowałam, po prostu nie realne, a tak na poważnie, jasne, że tak. Powoli jego usta zaczęły się zbliżać do moich...Zadziornie się uśmiechnęłam kładąc palec na jego wargach -Nie całuję się na pierwszej randce.
Wiem,wiem,wiem staroświeckie, ale no przepraszam ale nawet ja mam pewne swoje zasady,których nie łamię. W odpowiedzi obdarzył mnie drapieżnym uśmiechem -A na drugiej randce mogę cię pocałować?
-Może.
-Ale w usta, a nie w policzek.-zaznaczył przesuwając palcem po linii mojego obojczyka.


*wyjaśnienie dlaczego obrałam drogę punka i czemu nie lubię skinheadów



wtorek, 13 października 2015

I Początek wariacji

   Stałam w swoim pokoju przy oknie. Opierając łokcie o parapet patrzyłam jak płatki śniegu wirują na wietrze. Śnieg w październiku, tego się nie spodziewałam, ale ostatnio dzieje się dużo rzeczy, których w życiu bym się nie spodziewała np. On -tajemniczy,przystojny osobnik płci męskiej, który określa się mianem mego chłopaka...wypadałoby zacząć opowieść, od samego początku byście mogli się przekonać dlaczego nabrałam zwyczaju mówić -Zupełnie porąbane, z resztą tak jak moje życie. W takim razie powinnam cofnąć się aż o sześć miesięcy do początków pięknego miesiąca jakim jest maj. Zatem przenieśmy się do początków ciepłych dni. 
    Gdy zobaczyłam migającą ikonkę wiadomości na ekranie, miałam ochotę przetrzeć ze zdumienia oczy. Nie mogłam w to uwierzyć, chłopak, któremu dałam kosza równo rok temu odważył się znów do mnie napisać. Przygryzłam wargi, chwilę się wahałam...co jeśli plotki na jego temat są prawdziwe? A chrzanić to- westchnęłam decydując się mu jednak odpowiedzieć -Raz się żyję.- mruknęłam do siebie po czym odpisałam mu zwykłe hej. Nie liczyłam na zbyt wiele, może chce się na mnie tylko odegrać za zdeptanie jego męskiej dumy? A w nosie to mam przecież nie będzie kimś dla mnie istotnym...i w tym miejscu należy się zatrzymać, bym mogła powiedzieć i publicznie się przyznać jak bardzo się myliłam. Wbrew moim wszelkim oczekiwaniom i myślą, ten chłopak stał się istotną cząstką mego życia, powodem zarówno radości jak i smutku i złości, ale do tego później dojdziemy. Kto by się tego wszystkiego spodziewał? Na pewno nie ja. Ale jak się już o tym zapewne każdy z nas przekonał życie lubi być bardzo ironiczne i platać ludziom figle, a co z nich wyjdzie, czas pokaże. Gdybym wcześniej wiedziała na co się piszę odpowiadając mu zwyczajnym zlepkiem z trzech liter jakim jest "hej" nic bym nie zmieniła, nic a nic. Wszystko co się zdarzyło najwyraźniej musiało się zdarzyć by dojść do obecnego momentu. Gdyby ktoś wcześniej powiedziałby mi, że przez jedną osobę mój świat stanie do góry nogami, a życie zmienni się w coś na kształt licznych powieści jakich się w swoim czasie naczytałam i naoglądałam, z pewnością roześmiałabym się mu w twarz rzucając jedną z moich ulubionych fraz -Prędzej piekło zamarznie. Najwyraźniej musiało zamarznąć bo jak inaczej wyjaśnić, że na uliczkach tak małego miasta mijają się anioły z demonami, co do tego nie mam najmniejszych złudzeń, sama należę do ,któryś z nich, lecz sama do końca nie wiem do których, nie oszukujmy się czas gdy ludzie nazywali mnie aniołem minął nie ubłagalnie już dawno, lecz czy można nazwać mnie demonem? Nie sądzę, jeśli już to jestem kimś pośrodku, sądzę, że porównanie do upadłego, zbłąkanego anioła, będzie najlepsze. Czasami anioł musi być silny chociażby wyrwano mu skrzydła i zastąpiono je rogami, bo nie od dziś wiadomo, że świat jest okrutny, czasami jedyną opcją by wygrać jest pozwolenie komuś wyrwać sobie skrzydła. A więc o to ja- Marcelina Serafin, zwyczajna nastolatka, czasami posługująca się ciętym językiem, a na stałe sarkastyczna rockowa dziewczyna. A więc wiosna -idealna pora na zaczynanie.

poniedziałek, 12 października 2015

Park w moim obiektywie

Czasami fajnie jest się pobawić aparatem (nawet jeśli ma się tylko 8mpx w telefonie XD) najlepsze są te zdjęcia, które nie powstają wyreżyserowane przez kogoś, a takie, które robi się z zaskoczenia bo tylko one oddają energię danej chwili.

Obserwatorzy

Follow us on Facebook